Tytuł : Flaminis-Exorcístæ
Seria : Shaman King
Kanon : Czasami o sobie przypomni.
Myśl przewodnia : Ciekawe, co się stanie, jak zaprzyjaźnię Annę i Rena...
Prowadź ją gdzie kres,
Smutku, bólu, łez,
Gdzieś to miejsce przecież jest...*
- NIE! - Krzyk osoby zrywającej się ze snu. Kołatające serce i zamglone jeszcze snem spojrzenie wcale nie pomagały siedemnastoletniemu, młodemu mężczyźnie, który rozbieganym spojrzeniem przeczesywał pokój zajmowany przez niego na czas drugiej rundy turnieju szamanów. Dopiero przeciągłe chrapniecie z pomieszczenia obok zarówno bardziej wybiło go z równowagi, jak i przypomniało gdzie się znajduje. Zrezygnowany opadł z powrotem na poduszki i westchnął przeciągle przypominając sobie sen, który nawiedzał go od… Od czasu wznowienia turnieju.
- Mistrzu Lian? - Duch młodego, bo nie mógł mieć więcej niż trzydzieści dwa lata, chińskiego wojownika od pięciuset lat służącemu rodowi, z którego pochodzi młodzieniec, pojawił się niespodziewanie po prawej stronie łóżka klęcząc na jedno kolano.
- Bason? Coś się dzieje? - Młodzieniec natychmiast zerwał się do pozycji siedzącej.
- Nie mistrzu. Coś mistrzowi przynieść? Znów pewnie mistrz nie zaśnie do rana. – stwierdził duch widząc jak chłopak z powrotem opada na poduszki.
- Eh… Polecisz do Kalima po termos? Mam nadzieję, że te ziółka jego babci pomogą mi przespać całą noc. – ziewnął zasłaniając oczy ramieniem.
- Oczywiście paniczu, już lecę. - I już go nie było. Chłopak ponownie i tym razem przeciągle ziewnął owijając się szczelnie kocem, pod którym spał. Podniósł się z łóżka i usiadł na parapecie opierając się o uchylone okno. Spojrzał na bezchmurne niebo, które od zawszę napawało go spokojem i harmonią. Nie mógł zrozumieć znaczenia swoich snów, tak jak i tego, że w ogóle zaczęły się pojawiać… Tak nagle…
Mówią, że mężczyzna dorasta powracając z wojny. Dopiero wtedy potrafi docenić to, co ma. Jednak, po co widzieć śmierć skoro można widzieć narodziny? Właśnie… Dlaczego dorastanie wiąże się z ujrzeniem śmierci? W końcu korzysta się z życia na różne sposoby. I tylko od ciebie zależy, czy będziesz ćwiczyć i trzymać dietę lub pić, palić i ćpać. Ujrzenie śmierci nie pomaga w podjęciu dobrej dla danego osobnika decyzji. Mając słabą psychikę… Zniszczy to człowiekowi życie. Przy mocnej psychice… Również może ją zniszczyć, może wytworzyć złotą klatkę, która zniszczy najpierw otoczenie, a potem jego samego.
- Za dużo myślę… - stwierdził spuszczając wzrok na ulicę oświetloną tylko jedną latarnią pamiętającą czasy pierwszego turnieju szamanów. - Swoją drogą mogliby usunąć ten mech, bo ta latarnia trochę niekorzystnie wygląda…
- Ty to masz problemy, Tao. – Znudzony sopran dochodzący z zewnątrz zaintrygował chłopaka na tyle, aby otworzył okno i wychylił się przez nie.
- Un? - rozejrzał się naokoło i w rezultacie spojrzał na dach swojego domku. –Anno, co robisz na dachu domku mojej drużyny? - zapytał wychylając się jeszcze bardziej chcąc zobaczyć dziewczynę w całości. - Anka, ty palisz?! – wrzasnął o mało nie wypadając z okna.
- Zamknij buźkę, bo nie ręczę za siebie! A co cię to w ogóle obchodzi? – warknęła wydmuchując nosem dym papierosowy. Ręce miała skrzyżowane na piersi, a dłonie mocno zaciśnięte w pięści.
- A nic… - wzruszył ramionami rzucając koc na posłanie. Ubrał koszulkę do dresów, w których spał i wskoczył na płaski dach. - Daj fajkę.
- CO?!!!! – Szok sprawił, że papieros, który trzymała w ustach wypadł jej na ziemię.
- Gówienko. – odparł przewracając oczami. - Daj fajkę, bo mi Jun zwinęła paczkę, a muszę zapalić, bo inaczej mózg mi wysadzi od tych wszystkich myśli. - powiedział przysiadając się do dziewczyny.
- Masz… - odparła podając mu paczkę długich, kobiecych papierosów.
- Ultra lekkie? Dbasz o zdrowie. - powiedział wydobywając jeden z paczki i odpalając go jej zapalniczką z mangowym tygrysem.
- Gdybym dbała o zdrowie, to bym nie paliła. - odparła zaciągając się.
- Yhym… - zamyślił się wydmuchując siwy dymek. - Też prawda. – przyznał jej rację przytrzymując papierosa wargami. – No… To gadaj, co znowu Asakura odwalił?
- Skąd niby wiesz, że Yoh coś zrobił? - zapytała podejrzliwie patrząc na złotookiego.
- Bez obrazy, ale okulary noszę tylko do czytania, aby skorygować wadę wzroku. Poza tym… Jun ma długi język i zawszę rozwija się on, gdy ja chcę spać. - odparł strzepując popiół z papierosa na ziemię. - A jeszcze poza tym, Asakura gada dużo i głośno. – posłał jej jednoznaczne spojrzenie dając do zrozumienia, że on już wszystko wie, ale jak mu wszystko powie jeszcze raz, to nic się okropnego nie stanie. Może jej się tylko polepszyć na serduchu.
- Ech… Znowu się pokłóciliśmy. Ale, żeby to chodziło o jego treningi, albo sposób odżywiania… On się czepia tego, że chodzę w czarnej sukience. – westchnęła spoglądając na jasny księżyc.
- He? – Teraz to jemu papieros prawie wypadł z ust. Tego jeszcze od Asakury nie słyszał…
- Mówi, że ubieram się tak, jakbym wiecznie miała żałobę. I co? Mam wyskoczyć w różowej miniówce ze stanikiem na wierzchu?! – wysyczała ściskając w ręku opakowanie papierosów.
- A skąd ten pomysł? Może on chciał tylko, abyś ubrała coś kolorowego? – Dziewczyna posłała mu spojrzenie godne nauczyciela, który myślał, że jego najbardziej zidiociały uczeń nie pobije samego siebie o głowę. Złotooki uniósł ręce w obronnym geście.
- Pokazał mi… - zaczęła - Dziewczynę… Och! No, lafiryndę dosłownie spod latarni w kusej, różowej… To nawet spódnica nie była! Tylko jakiś kawałek sponiewieranego materiału! I staniku i nic więcej nie miała na sobie… Chyba nawet bielizny nie ubrała. Na dodatek Yoh stwierdził, że powinnam się tak ubierać! Ech… W ogóle nie rozumiem tego chłopaka, co mu się we mnie tak nie podoba, że sam wszczyna kłótnie o nieistotne rzeczy? - powiedziała garbiąc się i podpierając głowę na dłoni. Złotooki pokręcił głową niedowierzając w głupotę przyjaciela.
- Powiem tak, to taki wiek, że chłopaka podnieca wszystko, co jest skąpo ubrane. Nic na to nie poradzisz. Musisz to przetrwać, wszystko będzie dobrze. – odparł obejmując blondynkę w przyjacielskim uścisku.
- Może masz rację… - przyznała przytulając się do złotookiego. – Wiesz, ładnie pachniesz. To wiśnie?
- Tak. Wiśnia i orchidea. Jun testuje na mnie wszystkie swoje kosmetyki teraz to żel pod prysznic. Do ciebie pasowałaby lilia. Chcesz próbki? Mam całą szufladę tych dupereli, a uznaję tylko wspomnianą wcześniej wiśnię i orchidee. – zaśmiał się marszcząc zabawnie nos.
- Hahaha! – zaśmiała się z jego miny. - Też bym chciała młodszego brata, który zrobiłby dla mnie wszystko. – Mocniej przytuliła się do chłopaka.
- Na przykład nakopał Asakurze? – stwierdził gładząc ją po włosach.
- Na przykład. – przytaknęła – Idziemy na spacer? Sądzę, że tak samo jak ja już nie zaśniesz. – westchnęła puszczając chłopaka wolno.
- Tak. Sypiam tylko cztery godziny na dobę od wznowienia turnieju. Już się na spałem. – powiedział z przekąsem wstając ze swojego miejsca.
- Dlaczego tylko tyle?! Lian! – zapowietrzyła się łapiąc go za nadgarstek, chudszy niż zapamiętała od ich spotkania po przerwaniu turnieju, cztery lata temu.
- Kto cię nauczył chińskiego? Ostatnio tego nie umiałaś. – zapytał nie zauważając chwili, w której dziewczyna zastygła w szoku.
- Sama się nauczyłam. – odparła puszczając rękę przyjaciela. - Może nie uwierzysz, ale trening na medium kończy się po roku od rozpoczęcia. – Postanowiła, na razie, o nic nie pytać młodego Dao. Równie dobrze mógł stać się kościsty przez to, że tak urósł.
- W takim razie, po co kolejne lata nauki? – spytał przechylając głowę na bok.
- Po nic. – odparła wzruszając ramionami. - Itako jest się od urodzenia, mentor jest potrzebny tylko przez ten rok, później idź i nie wracaj. – Poklepała miejsce obok siebie namawiając chłopaka do ponownego siadu.
- Ale ty nadal jesteś pod kontrolą Asakury Kino, prawda? – zapytał kucając przy niej.
- No tak, ale ja jestem przyszłą panią Asakura. Nasze małżeństwo było zaaranżowane odkąd pamiętam. To moje przeznaczenie. Mam być godna nazwiska Asakura oraz doprowadzić do koronacji mojego przyszłego męża. Blablabla… itede, itepe. – Machnęła dłonią dając do zrozumienia, co o tym myśli. Chłopak jednak zmarszczył brwi w poważnym zastanowieniu.
- Jeśli będziesz musiała zabić jego przeciwnika to zrobisz to? Tego od ciebie oczekują? – Dziewczyna spojrzała z przerażeniem na rozmówcę. Chłopak kucał przed nią zrównując się poziomem oczu, był spokojny. Blondynka zakryła dłonią usta kręcą przecząco głową.
- Ja nie…
- Ja to wiem, oni uważają inaczej Anno. To nie będzie pierwszy raz. – westchnął kręcąc głową.
- Co? O czym ty mówisz?! - Była coraz bardziej zszokowana nabytymi informacjami, do których nigdy wcześniej nie miała dostępu.
- Jak mówiłem wcześniej, śpię bardzo mało i nocą urzęduję w szamańskiej bibliotece. Natrafiłem tam na ciekawe informacje o Asakurach. Chodź, pokażę Ci to, bo mi na słowo nie uwierzysz. – Złotooki pociągnął dziewczynę do wejścia swojego okna, ona jednak zatrzymała się.
- Lian! Nie wejdziemy do biblioteki. Ona jest zamykana na klucz i…
- Wiem, dlatego pójdziemy do jednego z sędziów i pożyczymy klucz.
- W takim razie skoczymy do Kalima, tylko on ma teraz otwarte… - odparła zeskakując z dachu. Wylądowała na chodniku tak, jakby robiła to od urodzenia.
- Czy mi się zdaje, czy Pani Kyoyama nie jest tak ułożoną dziewczyną jak mi się zdawało? – zapytał zeskakując tuż obok blondynki. Założył ręce na biodrach i uniósł brew w górę.
- Dlaczego tak sądzisz? – spojrzała na niego nie rozumiejąc, co chciał jej przekazać.
- Ponieważ nie przypominam sobie, abyś miała ducha stróża, z którym wykonałabyś jedność, a mimo to zeskoczyłaś z dwudziestometrowego budynku, jakbyś robiła to codziennie. – wytłumaczył wywołując na jej twarzy dumny uśmiech.
- Ponieważ robię to codziennie! - zaśmiała się. - Trening, jaki ma Yoh nie jest nawet jedną czwartą tego, co ja robię. To, że jestem medium nie zwalnia mnie z trenowania zarówno umysłu, jak i ciała.
- Szczerze?
- Co? – uniosła jedną brew czekając na odpowiedź.
- Pierwszy raz spotykam Itako, która ćwiczy swoje ciało. Zwykle ćwiczą tylko umysł. – powiedział przyglądając się wysportowanej sylwetce dziewczyny idącej przed nim.
- Tak, to prawda, nawet Kino-sensei nie może zrozumieć tego, że lubię trenować i umysłowo i fizycznie. - odparła śmiejąc się pod nosem.
- Podsumowując jesteś jedyna w swoim rodzaju, Aniu. - powiedział otwierając przed dziewczyną drzwi.
- Dziękuję, ale nie zmiękczaj mojego imienia! - powiedziała uderzając chłopaka w ramię.
- AŁA!! Ona mnie bije! Kalim ratuj!!
- Co?! Jak?! Kto, kogo bije?! – zawołał sędzia zrywając się ze stołka, na którym spał.
- Hahahahahahaha!! – W lokalu rozbrzmiał głośny, wesoły śmiech.
C.D.N.
* Fragment piosenka pt. "Modlitwa" z bajki "Magiczny Miecz Legenda Camelotu"
Uwaga! Pogadanka autorki!
Nie będę owijać w bawełnę - początek tego opowiadania powstał dokładnie pięć lata temu, a ja od kilku dni przerabiam go do nowej fabuły. Moim zdaniem widać, które zdania układała młodsza ja, a które zostały zmienione. Mimo wszystko nadaje to pewnego, nostalgicznego uroku, przynajmniej w moim mniemaniu. ;)
Powstały już jakieś teorie spiskowe dotyczące opowiadania? Chętnie się o nich dowiem!
Pozdrawiam ;)
Czy teorie spiskowe, to ja nie wiem, ale coś tam na pewno bym mogła powiedzieć. :D Znaczy w sumie to jestem ciekawa, co Lian znalazł w bibliotece.
OdpowiedzUsuńYoh, który chciałby oglądać Annę w różu i kłusych spódniczkach? Nie poznaję go normalnie. Czarny jest dobry, uniwersalny, pasuje do wszystkiego. :D
Anna pali, Lian pali. Kto jeszcze? Znaczy ja tam nic nie mam do tego, ale no... Jakoś do Anny to niepodobne. Co do Liana... Hm... byłabym skłonna uwierzyć, że lubi się odstresować przy fajeczce. xD
Karim XD Hahahahaha, nieładnie zasypiać na warcie. Nieładnie...
I czemu to takie krótkie? ;-; Znaczy wiesz, długość sama dostosowujesz, ale mimo wszystko się wczytałam, a tu koniec. No dobra, to nie zostaje mi nic innego jak czekać na kontynuację. ^^
Weny, dużo weny. :D
Pozdrawiam. :*
Przybyłem, przeczytałem, czekam na kontynuacje :V
OdpowiedzUsuńPoetyckie 'Gówienko' urzeka, co ty masz w głowie xD
Ja tam muszę ogarnąć serię znowu by cokolwiek mieć więcej do powiedzenia. Gubię się cały czas xD
W sumie można połączyć kuse i czarne... xD
To twórz dalej, czekamy!