Witam i zapraszam na kolejny rozdział mojego opowiadania. : )
- Nie spodziewałem się takich odwiedzin z waszej strony. Nie powiem, że się nie cieszę, bo się cieszę, z Wami to można, chociaż porozmawiać. O tej porze to tylko duchy mają coś do powiedzenia i zwykle są to wspomnienia. Uwierzcie mi! Nie chcecie ich znać... No ale, co Wam podać? - zapytał wycierając jedną z wysokich szklanek. Ren i Anna usiedli przy barze przyglądając się pracy sędziego.
- Coś mocniejszego Kalim. Anna i Yoh się pokłócili, więc trzeba odreagować. - odparł złotooki zaglądając do karty. Może coś by zjadł?
- Już podaję. - mówił zaglądając pod blat. - A ty jak, Ren? Dalej ten sam sen?
- Taa… - westchnął odrzucając menu. Wszystko strasznie tłuste, fujjj...
- Jaki sen? - zainteresowała się blondynka. W jej głowie zaświeciła się lampka, która chciała połączyć sny ze stanem zdrowia złotookiego.
- Taki dziwny… - odpowiedział - Powtarza się co noc, odkąd wznowiono turniej. Widzę wszystko z perspektywy widza seansu filmowego. Jest tam kobieta, najwyraźniej matka lub opiekunka… Ona zwraca się do mnie, podczas gdy uzbrojeni ludzie wyprowadzają ją z posiadłości. Ona śpiewa… Jakby odprowadzała męża na wojnę, a to ją wyprowadzają i… Mordują tuż za bramą posiadłości.
- Czyli śpiewa prosząc o rychły powrót męża, tak? – zapytała nawiązując do jednej z mniej znanych tradycji dużych szamańskich rodów.
- Tak, ale to nie prośba o powrót, tylko prośba o ratunek dla kogoś innego… Przynajmniej ja to tak odbieram. – odparł wykonując nieokreślony ruch dłońmi na wysokości swojego serca.
- W takim razie, co takiego śpiewa? – zainteresowała się. Słyszała o kilku klątwach przekazywanych z pokolenia na pokolenie, może to jedna z nich?
- Właściwie to chodzę od jakiegoś czasu i nucę tą melodię, ale jak szły słowa? – westchnął drapiąc się pod lewym okiem. W międzyczasie popijali jeden z trunków Kalima, nazwał to chyba malibu? Grunt, że z mlekiem!
Chwilę później złotooki zaczął nucić coś pod nosem, aż przerodziło się to w poszczególne słowa, które dziewczyna notowała na serwetce.
- Masz mój zastąpić wzrok,
pomocom służyć jej...
Inne matki też modlą się tak...
Prowadź ją gdzie kres!
Smutku, bólu, łez!
Gdzieś to miejsce przecież jest…
Młodzieniec przestał reagować na czynniki zewnętrzne, wyglądał jakby był w jakimś transie. Wargi miał nieruchome, lekko rozchylone, a jednak z jego gardła wydobywał się dźwięk. Oczy spowite mgłą wpatrywały się w niewidoczny punkt na ścianie, a dłonie trzymające szklankę opadły wzdłuż ciała roztrzaskując drinka na kamiennej podłodze.
Anna podsunęła się ze swoim krzesłem bliżej chłopaka, aby w razie czego zareagować na… nie wiedziała na co, ale była czujna.
- Lian? Słyszysz mnie? – W odpowiedzi chłopak przeniósł na nią niewidzące spojrzenie. – Świetnie. Powiedz, co widzisz? Gdzie jesteś? Jest z Tobą ta kobieta, co śpiewa? Opiszesz mi ją? - Blondynka oparła się o bar zabierając Kalimowi notesik by zapisywać w nim spostrzeżenia chłopaka.
- Jestem w lesie. Ona stoi przede mną. Z jej ciała płynie krew, ale ona patrzy na księżyc. Ma długie, hebanowe włosy i porcelanową skórę. Jej oczy wyglądają na niewidzące, ale widzą. Są bardzo jasne… Nosi kimono w odcieniu granatu ze wzorem gwiazd na bezchmurnym niebie. Na piersi ma naszyjnik z księżycem w pełni połączonym pajęczyną z gwiazdami i obramowaniem w kształcie ośmiokąta. Upada. Jej duch nadal wpatruje się w księżyc… Nie została pochowana. – powiedział, a głowa nagle opadła mu na klatkę piersiową stojącego za nim Kalima. Wyglądał, jakby dostał z liścia w twarz. Moment później z nosa pociekła mu strużka krwi okraszając jasny podkoszulek i dresowe spodnie szkarłatem. Teraz wpatrywał się w Annę, ale jego oczy nie miały już złotej barwy – były białe z delikatnym odcieniem błękitu.
- Kim jesteś? – zapytała Anna, miała ochotę wyrwać duszę z ciała chłopaka. Jej obecność raniła go i fizycznie i psychicznie.
- Jestem tym samym, czym Ty będziesz w nie najodleglejszym czasie. – Głos kobiety był zmęczony i zraniony, ale i dziwnie kojący. Przypominał głos matki zmęczonej całodobowymi harcami ukochanego dziecka.
Anna spojrzała na kobietę czujniej. Nie potrafiła przetrawić tej odpowiedzi. Nie znała rozwiązania, albo nie chciała go znać.
- Jak Ci pomóc? – zadała kolejne pytanie. Twarz Liana ścisnęła się w niewyobrażalnym bólu odczuwanym zapewne przez kobietę.
- Niech On uratuje mą córkę. – odpowiedziała, a krew zaczęła wypływać również z ust chłopaka.
- Jak? – dopytywała łapiąc siedzącego szamana za dłonie. Patrzyła na cierpiącego przyjaciela, opętanego zbolałą duszą, która nie zazna spokoju dopóki jej dziecko nie zostanie uratowane.
- Niech usłyszy. – wyszeptała, a ciałem złotookiego zaczęły targać drgawki. Dusza wyrwała mu z gardła przeraźliwy skrzek, a następnie zniknęła. Pozostawiając uspokajające się ciało otoczone hordą duchów, medium i sędzią Wielkiego Turnieju Szamańskiego.
*
Dziewczyna przyglądała się rysunkowi delikatnie drapiąc się pod prawym uchem.
- Niestety, nie mam pojęcia, co to za medalion. Gdyby należał do jakiegoś światłego rodu, to pewnie bym o tym wiedziała. – powiedziała odkładając notesik ze szkicem na blat.
- Byłby jakiś punkt zaczepienia. – odparł Kalim spoglądając na leżącego na kanapie młodzieńca. – Jak myślisz Anno, kiedy on się obudzi?
- Nie mam pojęcia Kalimie. - odparła pocierając ze zmęczeniem czoło. – Martwię się. Żadne opętanie, które kiedykolwiek widziałam nie poniosło za sobą takich skutków… - wstała z zajmowanego przez siebie miejsca przy barze i podeszła do nieprzytomnego szamana. Bason zalany łzami czuwał u boku swojego młodego mistrza. Przeżywał to chyba jeszcze bardziej niż ranę, którą Lian poniósł podczas walki w wymiarze Króla Duchów.
- Bason? – zwróciła się do ducha. – Widzisz w nim jakąkolwiek zmianę? Jaka jest Jego aura? – zapytała zmieniając kompres na czole młodego Dao.
- Pani Anno… - wyszeptał spoglądając na dziewczynę. – Aura mojego mistrza wciąż ściśle przylega do Jego ciała. Jest już bardziej złota niż żółta, ale wciąż nie na tyle, aby mistrz odzyskał świadomość. – odpowiedział najdokładniej jak tylko był w stanie.
Anna przytaknęła ruchem głowy delikatnie odgarniając chłopakowi włosy z twarzy. Zastanawiała się, czy powiadomić Jun o stanie zdrowia jej brata. Czy jednak poczekać jeszcze trochę, a co za tym idzie nie sprawiać kobiecie bólu bezsilności? Niewiedza była w tym momencie najlepszym rozwiązaniem dla młodej doshi.
Kalim podszedł do nich i również usiadł przy paniczu Dao. Przez cały czas poruszał nogą w sposób przypominający drgawki. Denerwował się, powinien powiadomić radę o zaistniałej sytuacji, jednak równałoby się to z wykluczeniem Liana z turnieju. Stał między młotem, a kowadłem i na razie postanowił oba ignorować.
Anna sięgnęła do kieszeni sukienki, w której miała papierosy. Wyciągnęła z paczki jednego i przytrzymała go wargami, odpalając zapalniczką z tygrysem. Skierowała paczkę do Indianina, ale ten odmówił ruchem dłoni. Zaciągnęła się porządnie i wydmuchała dym nosem tworząc nad nieprzytomnym szary obłoczek. Kiedyś czytała w jakimś magazynie, że nikotyna działa stymulująco na organizm człowieka. Powoduje wzmożone wydzielanie adrenaliny, której działanie sprawia między innymi zanik bólu. I tego oczekiwała od papierosa. Chciała, aby Lian odczuł odrobinę ulgi i odzyskał przytomność.
Czekała długo, prawie dwie godziny, wypalając papierosa za papierosem. W końcu jej starania odniosły skutek. Lian ocknął się.
- Cześć blondyneczko. – wychrypiał posyłając dziewczynie krzywy uśmiech.
- Cześć dryblasie. – odparła równie zniekształconym głosem. Pomogła mu usiąść i napić się wody. Ulga zalała ją całą.
- Możesz mi powiedzieć, co się stało? – zapytał poklepując chlipiącego i obejmującego go ducha stróża.
- Przywołałeś kobietę ze swoich wizji. – odparła nie owijając w bawełnę. – Ona oczekuje od Ciebie, abyś uratował jej córkę. Nic innego nie wiem. – ucięła temat widząc, że chłopak chce się w niego zagłębiać.
- Kurcze, a jakieś wskazówki? – dopytywał odpalając sobie ostatniego papierosa dziewczyny.
- Trochę opisałeś mi ją z wyglądu. – zamyśliła się. – Bladoniebieskie, ale widzące oczy, hebanowe włosy, blada cera i wisior, który próbowałam naszkicować. – westchnęła podnosząc się z krzesła i podchodząc do baru, na którym zostawiła notatnik Kalima. Zgarnęła go szybkim ruchem i podała chłopakowi otwartego na stronie z rysunkiem.
- To chyba pieczęć rodowa. – stwierdził złotooki. – Bardzo podobną miał ród, z którym przez stulecia moja rodzina utrzymywała pokój. Jednak ostatni potomek, a mianowicie córka rodu, zginęła z ręki Hao Asakury podczas turnieju odbywającego się pięćset lat temu.
- Podczas reinkarnacji w szeregach plemienia Path? – dopytała Anna.
- Tak… Nie pamiętam jak wyglądała ta pieczęć, ale w Bibliotece Szamańskiej powinna znajdować się księga spisująca wszystkie rody ze zdolnościami paranormalnymi. Przy odrobinie szczęścia znajdziemy coś, co nam pomoże rozwikłać zagadkę. – powiedział wstając z miejsca na kanapie.
- Podejrzewałam, że to co się z Tobą dzieje, może mieć związek z jakąś rodową klątwą. Musisz skontaktować się z rodziną i poszukać informacji na temat zeszłego turnieju. Może już się coś takiego działo. – Dziewczyna machnęła ręką na sędziego, który już chciał wyrazić sprzeciw. Gdyby informacje na temat turnieju nie byłyby tajne, wszystko byłoby o wiele prostsze.
- Muszę przyznać pomysł dobry. – Lian przytaknął z uznaniem. – Kalim klucz od biblioteki jest w kasie.
- Ou… Ren, powiem tak. Ty wiesz gdzie leżą różne rzeczy lepiej niż my, a żyjemy tu praktycznie od urodzenia. – pokręcił głową i podał chłopakowi klucz.
- I co wy byście beze mnie zrobili?
- Pewnie żyłoby im się lepiej, bo nic byś im nie przestawiał. – odparła Anna zabierając chłopakowi kluczyk.
- Klucza od starej biblioteki nawet już nie mogę nieść? – zirytował się zakładając ręce na piersi.
- Pogadamy jak będziesz w lepszej formie. A teraz idziemy! – zadecydowała i ruszyła do wyjścia z knajpki.
- Tak jest Pani Anno. – odparł prześmiewczo naśladując Horokeu i Choco.
*
Blondynka rozglądała się z ciekawością po wielkim pomieszczeniu wykutym w skale. Regały z książkami tworzyły swoisty labirynt korytarzy, który nie jednego poszukiwacza przygód przyprawiłby o dreszcze. Ona wraz ze złotookim stała na sporym balkonie, z którego mieli widok na całą bibliotekę.
- I jak Ci się podoba BS? – zagadnął siadając na jednym z wygodnych brązowych foteli stojących tuż przy balustradzie.
- BS? Kto tak nazywa Bibliotekę Szamańską?
- Wszyscy, którzy mają tu wstęp. – odparł wskazując dziewczynie fotel obok.
- Hm… - zamyśliła się siadając obok chłopaka. –Jakie są szanse na to, że MY mamy tutaj wstęp?
- Bardzo duże inaczej w ogóle byśmy tu nie dotarli. Król duchów sam wybiera tych, którzy mogą tutaj wejść.
- Dobrze. W takim razie, jak i czego będziemy szukać?
- Zaraz zobaczysz. Zacznijmy może od Spisu?
- Dobry pomysł. – przytaknęła. - Na co czekasz? Demonstruj. – Dziewczyna uśmiechnęła się przymilnie, jednak w jej oczach błyszczały przekorne iskierki.
- Jak sobie życzysz madame. – ukłonił się i podszedł do balustrady.
- Balkon strony zachodniej, czwarte piętro, wypożyczający : kandydat do tronu Króla Szamanów szaman Lian Dao.
C.D.N.
Zapraszam za tydzień ; )
Ej, czemu mi przerywasz, gdy ja się wkręciłam? ;-; Złe to, i to bardzo!
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że jestem coraz bardziej ciekawa, co będzie dalej. Co to za ród? I ta kobieta, która Lianowi zrobiła krzywdę. :c O, i najważniejsze - co oni znajdą w tej bibliotece?
Tyle pytań, tak mało odpowiedzi jak na razie... Już się nie mogę doczekać, aż odkryjesz chociaż rąbek tej tajemnicy.
Lian to jest niesamowity. Lepiej się orientuje, co gdzie jest w Patch. XD W dodatku ma niezłe wtyki. Ale w końcu rodzina Dao, nie? xD
W ogóle powiem Ci, że dziwnie mi używać wersji Lian Dao, ale powoli się przyzwyczajam. ^^
Weny, dużo weny. :3
Pozdrawiam. :*
I weź tu się wczuj jak się szybko kończy tekst :V Przynajmniej nie przerywasz w środku poważnej akcji xD No zobaczym co tam w bibliotece się zadzieje, się dowiedzą czegoś może niezwykłego. Opisy na propsie, daję okejkę! Niech ci idzie tak dobrze jak teraz w pisaniu : D
OdpowiedzUsuń