16 kwietnia 2016

Flaminis-Exorcístæ - Część IV


*
Wysoki brunet odziany w granatowe kimono ze srebrnym wykończeniem pospiesznie pokonywał kolejne korytarze kamiennego zamczyska. Drogę oświetlał mu księżyc zaglądający do wnętrza przez wielkie okna w stylu francuskiego gotyku. Okna spowite były szkłem i żelaznym okratowaniem.
Młodzieniec kierował się do skrzydła, które zamieszkiwały nałożnice jego Pana. Pędził do tej najmłodszej, a zarazem najczęściej próbującej uciec.

- Mei Mei? Pan Cię wzywa do siebie. Powinnaś udać się tam i to szybko. – powiedział wchodząc do maleńkiej komnaty należącej do najmłodszej nałożnicy.

Większą część pomieszczenia zajmowało łóżko z baldachimem wykonane z ciemnego, prawie bordowego drewna. Pościel na nim była w kolorze kości słoniowej, a poduszki i narzuta czerwone. Poza łóżkiem w pomieszczeniu znajdowała się malutka toaletka, również z bordowego drewna. Na niej zwykle stało stare, uszczerbione lusterko ze srebrnym obramowaniem. Teraz lusterko spoczywało w dłoniach dziewczyny. Siedziała ona bokiem do wejścia na szerokim parapecie i patrzyła przez okratowane, wielkie na całą szerokość pomieszczenia okno.

- Mei Mei! Proszę, idź do Niego! – Jego głos tym razem był bardziej stanowczy. Obawiał się, że dziewczyna zostanie skrzywdzona za swe nieposłuszeństwo. Starsze konkubiny tylko czekały, aby zniszczyć ulubienicę Pana. – Mei Mei!

- Słyszę Cię Seiki, słyszę. – odpowiedziała szeptem. Spojrzała w zwierciadło i bardzo delikatnie się uśmiechnęła. – Matka… Ona chce mi pomóc.

- Nigdy w to nie wątpiłem, Mei Mei. – odparł podchodząc do siedzącej dziewczyny. Położył dłoń na jej głowie i delikatnie przeczesał śnieżnobiałe włosy. – Jestem pewien, że teraz uda Ci się stąd wydostać.

- Chciałabym… - zaczęła, ale zamilkła wtapiając swój wzrok w zwierciadło.

- Czego byś chciała? Mei Mei?

- Męża. Męża takiego jak On. – szepnęła zatapiając się w swoich myślach.

- Jak kto? Mei Mei? Odpowiedz.

- Męża. Kogoś, jak kolejny Król Szamanów. – odpowiedziała przeszywając bruneta swoim lodowo-błękitnym spojrzeniem. – Zrobię wszystko, aby wygrał turniej i zabrał mnie z tego piekła. Wszystko.

Była już późna noc. Księżyc wyglądał zza okratowanego okna oświetlając postać młodej panienki siedzącej na szerokim parapecie. Ubrana była w piękne, błękitno - granatowe kimono z symbolem gwiazd wyszytym srebrną nicią. Jej długie, śnieżnobiałe włosy nabierały srebrnych refleksów, gdy poruszała głową. Jednak to jej lodowate, bladobłękitne oczy żarzące się nagromadzonym foryoku sprawiały, że człowiek widział w niej uosobienie wszelkiego gniewu i żalu. Opuszczona i sponiewierana przez los dusza, która teraz odzyskała nadzieję.

*

W Dobie Village nastał świt. Szamani zaczynali budzić się i przygotowywać na kolejny, pełen nowości dzień. Dziś Goldva powinna napomknąć "coś" na temat kolejnej rundy i tego na czym będzie ona polegać. Wszyscy oczekiwali tej chwili w napięciu.

Lian i Anna kierowali się do domku drużyny chłopaka. Oboje byli zmęczeni i zmarznięci. Jednak wychodzenie w nocy bez okrycia było ryzykowne. W końcu byli na pustyni, prawda?

Chłopak otworzył drzwi i puścił dziewczynę przodem. Blondynka skierowała się do kuchni, aby zaparzyć herbatę i jeszcze raz porozmawiać ze złotookim. Dobrze im się rozmawiało, ale wciąż nie wiedziała, jak zareaguje rodzina Dao na jej odpowiedź?

- Anno? – zapytał przystając w wejściu do kuchni.

- Tak?

- Przygotuję Ci posłanie w pokoju Jun, powinnaś odpocząć. – oznajmił nie czekając na odpowiedź.

- Nie przyzwyczajaj się Dao. Jeśli myślisz, że teraz będziesz mi rozkazywać to się grubo mylisz! – wysyczała zakładając ręce na piersi. Chłopak na te słowa stanął i spojrzał nad ramieniem na blondynkę.

- Na to właśnie liczę, Kyoyama. – prychnął i z krzywym uśmieszkiem ruszył na piętro domku.

Dziewczyna stała w swojej sławnej pozie, aby po chwili parsknąć śmiechem. Z pobłażliwym uśmieszkiem wróciła do przygotowywania śniadania dla lokatorów.

- CO TO MA ZNACZYĆ?!! – Krzyk chłopaka spowodował, że dziewczynie wypadł nóż z ręki. Ruszyła biegiem za głosem, nawet nie myśląc nad swoim czynem. Dopiero na piętrze stanęła nieopodal chłopaka oczekując zagrożenia. Ren zagradzał wejście do pokoju swojej starszej siostry i wyglądał na mocno wytrąconego z równowagi, aby nie podać gorszego określenia...

Anna podeszła do niego i zajrzała do pomieszczenia. To, co zobaczyła przewyższyło jej oczekiwania. Spodziewała się Horo i Choco grających z Jun w pokera na fanty w postaci ubrań. I oczywiście zobaczyła roznegliżowaną Jun, ale zamiast wspomnianych wcześniej gamoni, w pokoju stał Silva. Silva z okręconym dookoła bioder prześcieradłem. Zszokowana spojrzała na Jun, która czerwona na twarzy niczym pomidor chciała załagodzić sytuację.

- Lian, braciszku. Nic takiego się przecież nie dzieje… Mamusia i tatuś wiedzą o Silvie… Lepiej, że jestem z Silvą, a nie z duchem, prawda??! – próbowała jeszcze bardziej się czerwieniąc.

Złotooki stał z założonym rękoma na klatce piersiowej. Jego usta były ściśnięte w wąską linię, a oczy zamrażały każdego, kto w nie spojrzał. W końcu postanowił się odezwać.

- Macie minutę, a potem oboje, w pełni ubrani stawiacie się w kuchni. Mamy sporo do omówienia. – wysyczał odwracając się do kochanków plecami. – Jeśli myślisz, że to Cię ominie, to jesteś w błędzie, Silva. Znikniesz, a ja Cię znajdę i zabiję za zbałamucenie mojej siostry. Czy to jasne?!

- Tak. – odpowiedzieli chórem. Silva nie dał rady czmychnąć przed rozsierdzonym Dao. Lian zamknął drzwi do pokoju młodej doshi i podając Annie rękę wrócił z nią na parter.

*

- Siadajcie przy stole. Ile mamy na Was czekać ze śniadaniem? – zapytał, gdy ani Jun,  ani Silva nie przekroczyli progu pomieszczenia, choć warowali przy drzwiach od dobrych kilku minut.

Złotooki nie spojrzał na kochanków, nawet przez moment. Cały czas zastanawiał się jak rozegrać tą sytuację, aby obyło się bez ofiar. Stał i patrzył na budzące się do życia miasteczko.

- Lian, chcesz mleko czy herbatę? – pytanie Anny oderwało go na chwilę od podziwiania widoku. Spojrzał na dziewczynę, która w międzyczasie wzięła prysznic. Teraz była ubrana w czerwoną sukienkę w chińskim stylu, włosy związała w wysoką kitkę, a nad jej prawym uchem wpięta była złota spinka. Oznaka narzeczeństwa.

- Mleko. Poproszę mleko, Anno. – odpowiedział podchodząc do stołu i siadając naprzeciw swojej siostry.

- Proszę, Twoje mleko. – odparła stawiając przed chłopakiem jego napój. Przed Jun i Silvą postawiła czarki z wiśniową herbatą. – Zastanawiałam się, jak przyjmiesz mnie jako swoją szwagierkę Jun, a tu ja zastałam ten niespodziewany widok. Co my z tym zrobimy? – Temat podjęła Anna. Posłała jednocześnie pokrzepiający uśmiech do zielonowłosej kobiety.

- Zgadzam się z tym niespodziewanym widokiem. – dodał Lian. - Tym bardziej, że jeśli Wasz związek wyjdzie na światło dzienne to ja zostanę zdyskwalifikowany z turnieju. – westchnął obrzucając kochanków ciężkim do zinterpretowania wzrokiem.

- Nie, to…!

- Jun! Taka jest prawda! Silva jest z plemienia! To może zostać uznane jako przekupstwo, albo coś gorszego. – Lian nie pozwolił sobie przerwać. – Po pierwsze, na Wasze „spotykanie się” pozwolenie musi wydać cała Wielka Rada! Nie mówiąc już o społeczeństwie szamańskim, które zapewne macie w głębokim poważaniu! Macie chociaż pozwolenie od rady?! – zapytał patrząc z wyrzutem na sędziego. Nie chciał unieszczęśliwiać siostry, ale jeśli to samowolka Silvy… Zabije go, po prostu udusi i zakopie na pustyni.

- Tak. Dostałem je wczoraj. – odparł sędzia ściskając dłoń ukochanej.

- Co na to rodzina? – zadał kolejne pytanie.

- Nie mają żadnych zastrzeżeń, jednak nie pytaliśmy jeszcze przodków. – odparła Jun. Kiedy poczuła na sobie oskarżycielskie spojrzenie brata, skuliła się w sobie.

- Dobrze. Zapytam przodków, co o tym myślą. – powiedział przymykając oczy w geście rezygnacji.

- Dziękuję braciszku! – krzyknęła wieszając się chłopakowi na szyi.

- Jednak. – dodał odsuwając siostrę od siebie. – Ty, Jun, wprowadzisz Annę w świat żony rodu Dao. Masz to zrobić porządnie, rozumiesz?

- Oczywiście bracie. – odparła pochylając głowę przed złotookim.

- Dobrze, w takim razie, zostawiam Annę w Twoich rękach siostrzyczko. Zjedźcie śniadanie, ja w tym czasie porozumiem się z przodkami.

Lian wstał od stołu całując siostrę w czoło, był to gest symbolizujący opiekę i miłość. Uczynił tak również z bursztynowooką.

Po tym, jak głowa rodu Dao opuściła pomieszczenie, Jun zaczęła opowiadać blondynce o historii rodziny. Opowiedziała o latach świetności, sprzymierzeńcach i wrogach. Ze smutkiem wspominała o zdradzie i wygnaniu na pustkowie. Na koniec zaczęła mówić o obowiązkach żony.

- Twoim obowiązkiem będzie doglądanie rodziny. Musisz być posłuszna matce, doglądać ojca i dziadka i na pewno znajdą się dla ciebie jakieś prace domowe. Kiedy urodzisz Lianowi syna staniesz się równa jemu i będziesz mogła wybrać mu drugą żonę lub konkubinę. Myślę, że Lian nie będzie chciał w domu nałożnic. Wspominałam, że po urodzeniu dziecka możesz odmówić kontaktów seksualnych mężowi? – zapytała podkreślając wagę swych słów uniesionym palcem wskazującym. – To się wiąże z wyborem nałożnicy lub drugiej żony i tylko w naszej rodzinie! Kobiety rodu Dao mają bardzo dużo przyjaznych sobie praw. W ogóle jak będziesz dobrze żyła z Lianem to na pewno będziesz miała jeszcze więcej praw niż nasza matka. Pierwsza żona zawsze ma najlepiej! – zawołała klaszcząc w dłonie.

- Oczywiście Jun. – odparła posyłając dziewczynie uśmiech.

Anna już w tym momencie wiedziała, że urodzi dziedzica. Cieszyła się z tego, że Ran Dao nie zdąży sprawdzić jej czystości. Zanim turniej się skończy ona urodzi Lianowi pierworodnego. Cieszyła się również z tego, że ród Dao wciąż praktykował poligamię. Ona zyskała oparcie, ochronę i ojca dla swego dziecka, a Lian może jeszcze zyskać miłość. Musiała mieć tylko oczy szeroko otwarte, aby nie przeoczyć tej odpowiedniej kandydatki.

*

Lian siedział już jakiś czas w swojej sypiali próbując oczyścić umysł z wszelkich niepotrzebnych myśli. Musiał przenieść się do rodzinnej posiadłości i przejść do świątyni, aby porozmawiać z przodkami. Na tą okazję ubrał nawet kimono z płaszczem w kolorze śliwy.

- Następnym razem będę musiał wziąć ze sobą Annę. Muszę ją przedstawić… - pomyślał zapadając w trans.

Staną po środku ciemnego pomieszczenia. Ruchem ręki zapalił ustawione świece i ruszył w dół kamiennymi schodami. Pamiętał to miejsce ze swoich dziecięcych lat. Wtedy bał się duchów zamieszkujących te mury. Teraz wiedział, że są one przychylne jego osobie.

Stanął przed armią zombie stworzonych na przestrzeni wieków. Miał pełne prawo kontrolować te kukły, jednak nie uśmiechało mu się wyręczać czyimiś rękoma. Sam chciał zwyciężyć w turnieju, a tej armii użyje tylko w ostateczności.

- Duchy rodu Dao! Przybądźcie. – powiedział unosząc głos. Nie musiał długo czekać, aby sala zajaśniała od duchowej energii.

- Lianie, głowo Naszego rodu! – usłyszał głosy zebrane w jeden jednolity dźwięk.

- Witajcie moi przodkowie. Przychodzę do Was w imieniu moim i mej narzeczonej oraz w imieniu mej siostry i jej oblubieńca. – powiedział oczekując reakcji duchów.

- Słuchamy. – odparły, a w pomieszczeniu zafalowała duchowa energia.

- Oblubieńcem mej siostry jest sędzia Wielkiego Turnieju Szamańskiego – Silva potomek Wielkiego, który pięćset lat temu odrodził się w Klanie Patch. – powiedział ponownie czekając na reakcję duchów.

- Dobrze, Klan Patch jest silny. Silni będą potomkowie. – Duchy przemówiły dopiero po dłuższej chwili, ale ta odpowiedź ucieszyła młodzieńca. – Kim jest Twa wybranka, Lianie?

- Moją wybranką jest Itako. Pochodząca z Osorezan i wychowana przez Kino Asakura. Itako, która opanowała moc tysiąca osiemdziesięciu korali. Anna Kyoyama przyjęła moje oświadczyny. – oznajmił, a pomieszczenie rozbrzmiało szeptami i okrzykami zachwytu.

Tak, teraz duchy przodków w niczym mu już nie odmówią. Uśmiechając się jednym kącikiem ust ruszył w drogę powrotną. Czekało go jeszcze spotkanie z żyjącymi członkami rodu Dao, ale nie zamierzał im poświęcać więcej czasu niż to byłoby potrzebne. Musiał wrócić do Dobie i przekazać dobre wieści. Przemierzając korytarze posiadłości spotkał mentora rodu.

- Lianie, witaj moje dziecko. - zaskrzeczał zakładając ręce za plecami. Lubił uchodzić za niegroźnego staruszka.

- Witaj dziadku. Widzę, że dobrze się miewasz. – odpowiedział przystając i czekając, aż starzec zrówna się z nim.

- Jak widzisz, mój drogi. – przyznał. – Mam dla ciebie kilka informacji na temat rodu Fushimi. Napijesz się ze mną herbaty, prawda?

- Oczywiście dziadku. Mam nadzieję, że te informacje są tego warte.

- Oczywiście, że tak! Nie będę Cię przecież odciągał od narzeczonej. – odparł posyłając wnukowi wszystkowiedzące, zimne spojrzenie. – Doskonale wykorzystana sytuacja. Sam bym tego lepiej nie ugrał. Pamiętaj, że pokładamy w Tobie wielkie nadzieje. Liczę na dziedzica.

- Ja również, dziadku. Liczę na to, że urodzi się chłopiec. – powiedział zostawiając starca za sobą. Nie miał ochoty widzieć tego zadowolonego uśmieszku. Na szczęście matka nie będzie mogła rozkazywać Annie, a jeśli będzie chciała to on już ją naprostuje. Nikt nie będzie zaglądać do jego sypialni.

C.D.N.
-----------------------------------
Kilka słów od autorki ;) 

Jakby ktoś był ciekawy skąd pomysł z poligamią, to ciocia wikipedia ma nawet ciekawie opisany artykuł. Zapraszam chętnych do poczytania : "Klik"
Notki pojawiać się teraz będą raczej co dwa tygodnie, jednakże jeśli na uczelni będzie laba - to częściej :) 
Pozdrawiam~!

2 komentarze:

  1. No i stało się, no nie pasują mi ale zobaczym co dalej będzie się działo. No i zaskoczyło mnie że Silva z Jun :V Ale to już akceptuję nawet xD Za to rozbierany poker, główny punkt notki xD Ogólnie na props wszystkie szczegółowe opisy jak zawsze na props, no i to że podpierasz się dodatkowymi informacjami aby zwyczaje się pokrywały mniej więcej z tym co kiedyś ludzie wyprawiali. Zawsze dodatkowe smaczki :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech, ja zła i niedobra! Tyle czasu mnie tu nie było, że mam zaległości. W końcu mam wolne (tsa, do 4 maja XDD) i mogę nadrobić u Ciebie. :D
    O, hahahahah XD Silva i Jun? Czemu nie, aczkolwiek nie spodziewałam się, ale pasują w sumie do siebie. XD Reakcja Liana super, całkowicie w jego stylu. ^^
    O, i Anna przyjęła oświadczyny. Teraz jestem ciekawa reakcji Yoh i rodu Asakura. Cóż, poligamia w Chinach była dość powszechna, nie wiem jak jest teraz, bo się nie orientuję, aczkolwiek pomysł dość dobry. Chociaż pewnie Lian się zakocha w Annie i tyle będzie z poligamii. XDD
    Dobra, lecę czytać najnowszą notkę. ^^ Mam nadzieję, że odpowie mi na kilka pytań, które kłębią się w mojej główce. XD

    OdpowiedzUsuń